Huczało mi w głowie, świat lekko wirował, czułam tępy ból z tyłu głowy. Minęło parę dobrych sekund nim zdałam sobie sprawę z dwuznacznej pozycji, w jakiej właśnie się znalazłam. Nie miałam pojęcia jak do tego doszło, ale Sasuke Uchiha siedział na mnie okrakiem, dodam, że w samej bieliźnie. Z wyrazu jego twarzy wywnioskowałam, że był równie mocno zaskoczony, jak ja. Problem w tym, że był też piekielnie wkurzony, co dał mi doskonale odczuć trzymając moje nadgarstki w żelaznym uścisku.
Przyglądałam się jego obliczu bardzo dokładnie, przez co wyraźnie widziałam, jak na nowo przywdziewa maskę obojętności. Był w tym mistrzem, nie miał sobie równych. Gdyby przydzielano za to nagrody, zabrakłoby mu miejsca na półkach.
Przełknęłam głośno ślinę. W przypadku, gdy miałabym oswobodzone ręce, zasłoniłabym sobie twarz, jednak zrobić tego nie mogłam. Byłam mocno przytrzymywana, a spojrzenie jego karych oczu było tak przenikliwe, że oblałam się rumieńcem.
A niech cię, głupia Aoi!
Poniewczasie zdałam sobie sprawę, że Sasuke zadał mi pytanie i może czeka na słowa wyjaśnienia? Może kiedy powiem, po co przyszłam, da mi swobodę ruchu?
Rzuciłam szybko okiem na pachy, które były teraz doskonale widoczne i dziękowałam w myślach osobie, która wynalazła antyperspirant. Zero mokrych plam i w dodatku bardzo świeży zapach.
Co ja to? A, no tak!
- Wychowawca zadał nam projekt, musimy wykonać go razem. Tak, ja i ty. - dodałam widząc pytajniki w jego oczach. Wolałam się streszczać, za bardzo ceniłam sobie własne pośladki. Jeszcze trochę muszą mi posłużyć, a Sasuke sumiennie je przygniatał do paneli. - Możesz ze mnie już zejść? Nie zrobię nic głupiego, przysięgam.
Oprawca przyjrzał mi się dokładnie, złapał oba moje nadgarstki w jedną rękę, a drugą zaczął manewrować przy rozporku moich spodni.
- Hej, co ty robisz?! - Zaczęłam wierzgać nogami równocześnie próbując oswobodzić ręce. Sasuke uśmiechał się tylko figlarnie, nie poprzestając prowadzonych wcześniej działań. Powoli zaczęła ogarniać mnie panika. Miałam zacząć krzyczeć? Czy blondyn był jeszcze w domu i czy pomógłby damie w opałach? Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk rozpinanego zamka, przez co wzmogłam pracę nóg. Ręka bruneta delikatnie musnęła wystające kości miednicy, a moje serce zaczęło wybijać dziki rytm. Byłam pewna, że Sasuke doskonale to słyszał, przez co moje policzki miały już odcień szkarłatu. Niespodziewanie pochylił się nade mną i tą samą ręką, która chwilę temu dotykała mojej miednicy, pogładził mnie za uchem, szepcąc:
- W życiu bym na ciebie nie poleciał.
Czy miałam się w tym momencie poczuć urażona? W sumie zrobiło mi się przykro, przecież nieczęsto słyszy się tak niemiłe słowa z ust mężczyzny. Postanowiłam jednak zignorować dziwne ukłucie w sercu. Miałam dosyć tej niezręcznej sytuacji.
Sasuke z dużym opóźnieniem zdał sobie sprawę, że musi mi być ciężko pod jego ciężarem. Wstał i bez słowa ubrał pierwszą koszulkę, która napatoczyła mu się pod rękę. Dobrze zrobił, nie musiałam się bać o przyspieszone akcje serca po zerknięciu w dół na jego dobrze wyrzeźbiony brzuch.
- Zamierzasz sobie uciąć drzemkę? - Lekko dał mi do zrozumienia, że mogłabym podnieść cztery litery z podłogi.
- Już. Sasuke, nie kłopocz się, sama wstanę. - Oj, coś żarty się mnie dziś trzymały. Tak, brunet nawet nie zamierzał mi pomóc. Usiadł na brzegu łóżka, najdalej ode mnie i tylko się przyglądał moim poczynaniom. Podniosłam się bez pomocy rąk i pospiesznie zapięłam rozporek. Dokonałam kilku znaczących poprawek w położeniu odzieży i nie pytając o zgodę, usiadłam na wyrko.Oceniłam szybko poziom irytacji chłopaka i o dziwo nie było najgorzej. Miałam jeszcze jakieś kilka minut na wyjaśnienia i nie musiałam się obawiać wybuchu gniewu.
- Sasuke, naprawdę mi zależy na dobrej ocenie. Zrobisz to dla mnie i przyłożysz się do pracy?
- Wychowawca zadał nam projekt, musimy wykonać go razem. Tak, ja i ty. - dodałam widząc pytajniki w jego oczach. Wolałam się streszczać, za bardzo ceniłam sobie własne pośladki. Jeszcze trochę muszą mi posłużyć, a Sasuke sumiennie je przygniatał do paneli. - Możesz ze mnie już zejść? Nie zrobię nic głupiego, przysięgam.
Oprawca przyjrzał mi się dokładnie, złapał oba moje nadgarstki w jedną rękę, a drugą zaczął manewrować przy rozporku moich spodni.
- Hej, co ty robisz?! - Zaczęłam wierzgać nogami równocześnie próbując oswobodzić ręce. Sasuke uśmiechał się tylko figlarnie, nie poprzestając prowadzonych wcześniej działań. Powoli zaczęła ogarniać mnie panika. Miałam zacząć krzyczeć? Czy blondyn był jeszcze w domu i czy pomógłby damie w opałach? Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk rozpinanego zamka, przez co wzmogłam pracę nóg. Ręka bruneta delikatnie musnęła wystające kości miednicy, a moje serce zaczęło wybijać dziki rytm. Byłam pewna, że Sasuke doskonale to słyszał, przez co moje policzki miały już odcień szkarłatu. Niespodziewanie pochylił się nade mną i tą samą ręką, która chwilę temu dotykała mojej miednicy, pogładził mnie za uchem, szepcąc:
- W życiu bym na ciebie nie poleciał.
Czy miałam się w tym momencie poczuć urażona? W sumie zrobiło mi się przykro, przecież nieczęsto słyszy się tak niemiłe słowa z ust mężczyzny. Postanowiłam jednak zignorować dziwne ukłucie w sercu. Miałam dosyć tej niezręcznej sytuacji.
Sasuke z dużym opóźnieniem zdał sobie sprawę, że musi mi być ciężko pod jego ciężarem. Wstał i bez słowa ubrał pierwszą koszulkę, która napatoczyła mu się pod rękę. Dobrze zrobił, nie musiałam się bać o przyspieszone akcje serca po zerknięciu w dół na jego dobrze wyrzeźbiony brzuch.
- Zamierzasz sobie uciąć drzemkę? - Lekko dał mi do zrozumienia, że mogłabym podnieść cztery litery z podłogi.
- Już. Sasuke, nie kłopocz się, sama wstanę. - Oj, coś żarty się mnie dziś trzymały. Tak, brunet nawet nie zamierzał mi pomóc. Usiadł na brzegu łóżka, najdalej ode mnie i tylko się przyglądał moim poczynaniom. Podniosłam się bez pomocy rąk i pospiesznie zapięłam rozporek. Dokonałam kilku znaczących poprawek w położeniu odzieży i nie pytając o zgodę, usiadłam na wyrko.Oceniłam szybko poziom irytacji chłopaka i o dziwo nie było najgorzej. Miałam jeszcze jakieś kilka minut na wyjaśnienia i nie musiałam się obawiać wybuchu gniewu.
- Sasuke, naprawdę mi zależy na dobrej ocenie. Zrobisz to dla mnie i przyłożysz się do pracy?
Schowałam resztki dumy do kieszeni i postanowiłam błagać o współpracę. Wiedziałam, że to jedyne sensowne działanie.
- Nic dla ciebie nie zrobię. - Jego twarz stężała i już wszystko wiedziałam.
- Więc, nic tu po mnie. - Wstałam z łóżka i pospiesznie ruszyłam w stronę wyjścia. - Gdybyś jednak zmienił zdanie, to w przedpokoju zostawię ci mój numer.- Nie odezwał się już wcale. Prychnął jedynie w ten swój dziwny, niezrozumiały dla mnie sposób i zasłonił twarz poduszką.
Jeszcze długo po powrocie od niego nie mogłam się uspokoić. Wiedziałam, że w tym przypadku wybuch złości nic nie da, a nawet skomplikuje sytuację.
Sasuke nie należy do osób wylewnych, ale mimo jego niechęci, zdążyłam go już trochę poznać. Głównie prowadziłam obserwacje, bo nie pozwalał mi się zbliżyć do siebie. Na dobrą sprawę, dotychczas nie słyszałam, żeby ktokolwiek z klasy się z nim przyjaźnił, czy chociażby spotykał. Był samotnikiem z wyboru i nie chciał, by ktokolwiek pakował się w jego życie z buciorami, tym bardziej ktoś taki, jak ja.
Chęć poznania tego chłopaka już nieraz spędzała mi sen z powiek. Często zajmuje moje myśli, nic nie mogę na to poradzić. Widzę między nami duże podobieństwo i chcę się dowiedzieć, czy nie żyję złudzeniami.
Wyszłam z łazienki, kiedy skóra na dłoniach i stopach była wystarczająco pomarszczona. Wmasowałam w siebie sporo balsamu o moim ulubionym zapachu, założyłam najlepszą piżamę i wskoczyłam do łóżka. Przykryta po uszy kocem, oglądałam jakiś beznadziejny film w telewizji. Mdła komedia romantyczna okazała się nie być na moje nerwy, i kiedy chciałam już zmienić kanał, mój telefon zaczął wygrywać znaną mi melodię. Prędko wygrzebałam się spod okrycia, i trzema wielkimi susami pokonałam odległość dzielącą mnie od urządzenia.
Może to Sasuke?
Czym prędzej spojrzałam na wyświetlacz. Widząc, że to tylko moja znajoma z klasy, odebrałam.
- Piękna! - zaczęła melodyjnie Ino. - Zbieraj się, jedziemy do Big Brown'a. Żadnych wymówek!
- Ile mam czasu?
- Będę za około pół godziny. Pospiesz się.
Rozłączyła się, ale to dobrze. Od razu mogłam zacząć przygotowania.
Czasem ogrom mojej garderoby mnie przerażał, jednak dziś byłam zadowolona z powierzchni znajdujących się w niej ciuchów. Szybko odnalazłam satysfakcjonujący mnie zestaw, na który składały się czarne spodnie rurki z wysokim stanem, oraz kobaltowa, jedwabna koszula. Bez większego zastanowienia wskoczyłam w znalezione ubrania, po czym skierowałam swe kroki w stronę łazienki, gdzie szybko wytuszowałam rzęsy czarną maskarą, a usta potraktowałam czerwoną, truskawkową pomadką. Nie zwykłam nakładać dużej ilości makijażu, gdy sytuacja tego nie wymagała. Ceniłam sobie swobodę.
Zwieńczeniem przygotowań do wyjścia było spryskanie się ulubionymi perfumami i umycie zębów.
Weszłam do klubu równo z Ino. Zrobiłyśmy niemałe zamieszanie, gdyż moja koleżanka chyba zapomniała bardzo ważnej części ubioru, jakimi były spodnie. Jej sukienka, a raczej bluzka ledwie zakrywała, to co najważniejsze.
- Uchiha się na ciebie gapi - podszepnęła mi do ucha, o ile można to było nazwać szeptem, gdyż głośna muzyka nie pozwalała na normalną rozmowę. Przemieszczałyśmy się do jednego z wolnych stolików, który zajął dla nas wspaniałomyślny Naruto.
Informacja, która padła z ust przyjaciółki, wywołała u mnie niemałe zdziwienie.
Nigdy nie mogłam złapać Sasuke na gorącym uczynku. Nie tracił bowiem czasu na kogoś, kto po prostu nie jest dla niego wystarczająco interesujący. Ale tak, zdążyłam jeszcze złapać jego zaciekawione spojrzenie przemykające po mojej sylwetce. Raczej nie czuł się skrępowany kiedy go przyłapałam, ale jednak zaraz skupił wzrok na czymś innym.
Nieczęsto można spotkać bruneta w klubach, imprezującego klasowo, jak to mieliśmy w zwyczaju. Dobrze, to był tak naprawdę pierwszy raz, kiedy spotykam go w takim miejscu. Dziwne, pasował tutaj idealnie.
Wiem, że to trochę nienormalne, ale przez ten ułamek sekundy, kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy, zdążyłam przyglądnąć się w co był ubrany. Idealnie wpisywał się w moje gusta w brązowych spodniach i czarnej koszuli, której rękawy zostały podwinięte. W półmroku jego oblicze wydawało się być bardziej tajemnicze, niż zazwyczaj, a niedbale ułożone włosy dodawały mu tylko uroku.
Postanowiłam sobie jednak, że będę unikać bruneta za wszelką cenę. Przynajmniej będę się starać. Ciężko było mi się pozbierać po popołudniowej akcji, nie chciałam ryzykować, i tak miałam już u niego przechlapane.
Usiadłam na jedynym wolnym miejscu przy stole, po mojej lewej siedział Naruto, zaś z prawej Ino. Zachodziłam w głowę, jak mogła siedzieć w tej kiecce, ale sama zainteresowana nie miała widocznie z tym żadnego problemu, gdyż minutę później niemal biegła na parkiet.
Poniewczasie zdałam sobie sprawę, że moje miejsce znajduje się naprzeciw stolika, przy którym siedział Sasuke. Nie wiedziałam, czy prosić Kibę o zamianę miejsc. W końcu siedział tyłem do bruneta. Ostatecznie zostałam na swoim miejscu i od czasu do czasu zerkałam spod osłony włosów na stolik naprzeciw.
Wielokrotnie odwiedzałam ten klub, jednak od ostatniego razu zaszły w nim mocne zmiany. Ściany, które niegdyś miały kolor bordowy, ktoś starannie przemalował na turkus. Wiszące na ścianach lampy miały nowe, klimatyczne klosze. Zmienił się także wystrój za barem. Postanowiłam przyjrzeć mu się z bliska przy najbliższej okazji, zamawiając kilka kolejek.
- Więc, nic tu po mnie. - Wstałam z łóżka i pospiesznie ruszyłam w stronę wyjścia. - Gdybyś jednak zmienił zdanie, to w przedpokoju zostawię ci mój numer.- Nie odezwał się już wcale. Prychnął jedynie w ten swój dziwny, niezrozumiały dla mnie sposób i zasłonił twarz poduszką.
Jeszcze długo po powrocie od niego nie mogłam się uspokoić. Wiedziałam, że w tym przypadku wybuch złości nic nie da, a nawet skomplikuje sytuację.
Sasuke nie należy do osób wylewnych, ale mimo jego niechęci, zdążyłam go już trochę poznać. Głównie prowadziłam obserwacje, bo nie pozwalał mi się zbliżyć do siebie. Na dobrą sprawę, dotychczas nie słyszałam, żeby ktokolwiek z klasy się z nim przyjaźnił, czy chociażby spotykał. Był samotnikiem z wyboru i nie chciał, by ktokolwiek pakował się w jego życie z buciorami, tym bardziej ktoś taki, jak ja.
Chęć poznania tego chłopaka już nieraz spędzała mi sen z powiek. Często zajmuje moje myśli, nic nie mogę na to poradzić. Widzę między nami duże podobieństwo i chcę się dowiedzieć, czy nie żyję złudzeniami.
Wyszłam z łazienki, kiedy skóra na dłoniach i stopach była wystarczająco pomarszczona. Wmasowałam w siebie sporo balsamu o moim ulubionym zapachu, założyłam najlepszą piżamę i wskoczyłam do łóżka. Przykryta po uszy kocem, oglądałam jakiś beznadziejny film w telewizji. Mdła komedia romantyczna okazała się nie być na moje nerwy, i kiedy chciałam już zmienić kanał, mój telefon zaczął wygrywać znaną mi melodię. Prędko wygrzebałam się spod okrycia, i trzema wielkimi susami pokonałam odległość dzielącą mnie od urządzenia.
Może to Sasuke?
Czym prędzej spojrzałam na wyświetlacz. Widząc, że to tylko moja znajoma z klasy, odebrałam.
- Piękna! - zaczęła melodyjnie Ino. - Zbieraj się, jedziemy do Big Brown'a. Żadnych wymówek!
- Ile mam czasu?
- Będę za około pół godziny. Pospiesz się.
Rozłączyła się, ale to dobrze. Od razu mogłam zacząć przygotowania.
Czasem ogrom mojej garderoby mnie przerażał, jednak dziś byłam zadowolona z powierzchni znajdujących się w niej ciuchów. Szybko odnalazłam satysfakcjonujący mnie zestaw, na który składały się czarne spodnie rurki z wysokim stanem, oraz kobaltowa, jedwabna koszula. Bez większego zastanowienia wskoczyłam w znalezione ubrania, po czym skierowałam swe kroki w stronę łazienki, gdzie szybko wytuszowałam rzęsy czarną maskarą, a usta potraktowałam czerwoną, truskawkową pomadką. Nie zwykłam nakładać dużej ilości makijażu, gdy sytuacja tego nie wymagała. Ceniłam sobie swobodę.
Zwieńczeniem przygotowań do wyjścia było spryskanie się ulubionymi perfumami i umycie zębów.
Weszłam do klubu równo z Ino. Zrobiłyśmy niemałe zamieszanie, gdyż moja koleżanka chyba zapomniała bardzo ważnej części ubioru, jakimi były spodnie. Jej sukienka, a raczej bluzka ledwie zakrywała, to co najważniejsze.
- Uchiha się na ciebie gapi - podszepnęła mi do ucha, o ile można to było nazwać szeptem, gdyż głośna muzyka nie pozwalała na normalną rozmowę. Przemieszczałyśmy się do jednego z wolnych stolików, który zajął dla nas wspaniałomyślny Naruto.
Informacja, która padła z ust przyjaciółki, wywołała u mnie niemałe zdziwienie.
Nigdy nie mogłam złapać Sasuke na gorącym uczynku. Nie tracił bowiem czasu na kogoś, kto po prostu nie jest dla niego wystarczająco interesujący. Ale tak, zdążyłam jeszcze złapać jego zaciekawione spojrzenie przemykające po mojej sylwetce. Raczej nie czuł się skrępowany kiedy go przyłapałam, ale jednak zaraz skupił wzrok na czymś innym.
Nieczęsto można spotkać bruneta w klubach, imprezującego klasowo, jak to mieliśmy w zwyczaju. Dobrze, to był tak naprawdę pierwszy raz, kiedy spotykam go w takim miejscu. Dziwne, pasował tutaj idealnie.
Wiem, że to trochę nienormalne, ale przez ten ułamek sekundy, kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy, zdążyłam przyglądnąć się w co był ubrany. Idealnie wpisywał się w moje gusta w brązowych spodniach i czarnej koszuli, której rękawy zostały podwinięte. W półmroku jego oblicze wydawało się być bardziej tajemnicze, niż zazwyczaj, a niedbale ułożone włosy dodawały mu tylko uroku.
Postanowiłam sobie jednak, że będę unikać bruneta za wszelką cenę. Przynajmniej będę się starać. Ciężko było mi się pozbierać po popołudniowej akcji, nie chciałam ryzykować, i tak miałam już u niego przechlapane.
Usiadłam na jedynym wolnym miejscu przy stole, po mojej lewej siedział Naruto, zaś z prawej Ino. Zachodziłam w głowę, jak mogła siedzieć w tej kiecce, ale sama zainteresowana nie miała widocznie z tym żadnego problemu, gdyż minutę później niemal biegła na parkiet.
Poniewczasie zdałam sobie sprawę, że moje miejsce znajduje się naprzeciw stolika, przy którym siedział Sasuke. Nie wiedziałam, czy prosić Kibę o zamianę miejsc. W końcu siedział tyłem do bruneta. Ostatecznie zostałam na swoim miejscu i od czasu do czasu zerkałam spod osłony włosów na stolik naprzeciw.
Wielokrotnie odwiedzałam ten klub, jednak od ostatniego razu zaszły w nim mocne zmiany. Ściany, które niegdyś miały kolor bordowy, ktoś starannie przemalował na turkus. Wiszące na ścianach lampy miały nowe, klimatyczne klosze. Zmienił się także wystrój za barem. Postanowiłam przyjrzeć mu się z bliska przy najbliższej okazji, zamawiając kilka kolejek.
Zastanawiające jest to, że Sasuke zaszczycił nas swą osobą, i to po raz pierwszy. Zazwyczaj stronił od pokazywania się z nami. Wolał ograniczać kontakty z klasą, robił to jedynie, gdy było to konieczne. Dlatego też zachodzę w głowę, cóż musiało się stać? Może to tylko zbieg okoliczności? Po prostu Sasuke zapragnął wyjść z kolegami, by uraczyć się czymś mocniejszym, a my nawinęliśmy się całkiem niespodziewanie.
Postanowiłam zapytać organizatora imprezy, który notabene dziwnie mi się przyglądał.
- Naruto, zapraszałeś może Sasuke? - wypowiedziałam mu pytanie wprost do ucha. Dziwne, miałam wrażenie, że lekko się zarumienił. Ale co ja tam mogę wiedzieć? Może mi się przewidziało, a poza tym we wnętrzu klubu panował mrok.
Chłopak o blond czuprynie odchrząknął, po czym odpowiedział:
- Nie, to całkowity przypadek. Dobrze wiesz, jakie mam zdanie na jego temat. - Najeżył się trochę, ale zaraz na jego twarz powrócił ten wspaniały uśmiech.
Odwzajemniłam gest, poklepałam go przyjacielsko po ramieniu, po czym ruszyłam cztery litery z krzesła. Obrałam trasę. Miałam mały problem, żeby dojść do baru, jednak utorowałam sobie drogę łokciami wśród wijących się w rytm muzyki ciał.
Barman miał urwanie głowy, więc musiałam chwilę zaczekać, aż mnie obsłuży.
Odwróciłam głowę w stronę stolików, by policzyć ile mniej więcej nas jest. Byłam ja, Ino, Naruto, Rin, Kiba, Sakura, Karin, Shikamaru. Nie miałam pojęcia, czy liczyć także Sasuke i jego dwóch kolegów, których imion jeszcze nie miałam przyjemności poznać. Nie miałam pojęcia, mimo to postanowiłam zaryzykować i postawić także im. Nie liczyłam na odwzajemnienie tego gestu, nawet nieszczególnie mi na tym zależało. Chciałam być po prostu koleżeńska. Tak przynajmniej to sobie tłumaczyłam.
Kiedy wprawnym ruchem odebrałam od barmana tacę po brzegi wypełnioną shotami, w pierwszej kolejności uraczyłam się napojem wysokoprocentowym, po czym skierowałam kroki do pierwszego stolika, przy którym siedziały między innymi Karin z Rin i Sakura. Rozdałam im trunki wolną ręką, sama częstując się od razu kolejnym.
- Zdrowie! - krzyknęłam, krzywiąc się lekko, czując gorycz alkoholu w ustach.
Udałam, że nie widzę zaciekawionych spojrzeń dziewczyn siedzących przy stoliku.
Dodawałam sobie odwagi, ot co! Za chwilę musiałam się zmierzyć z powodem mojego dzisiejszego ataku negatywnych emocji, do cholery! Potrzebowałam jakiegoś bodźca, który pozwoli zapomnieć, jak bardzo jestem zestresowana. To był najlepszy i najszybciej działający pomysł, dlatego napiłam się bez zastanowienia kolejny raz, kiedy podeszłam do mojego stolika.
- Co tak szybko zaczynasz? Kiepski dzień? - zagaił Kiba, widząc moje dzisiejsze zamiłowanie do wódki.
Czując, jak powoli ogarnia mnie wyczekiwany, błogi stan, uśmiechnęłam się do niego promiennie. Uniosłam naczynie z wysokoprocentową cieczą na wysokość głowy i wzniosłam z szatynem niemy toast. Takim oto sposobem wychyliłam kolejny kieliszek Chłopak puścił mi perskie oczko, a ja z miną męczennika odczłapałam w stronę ostatniego "przystanku".
Rzecz jasna, moja twarz zaraz zmieniła wyraz. Gdybym podeszła do Sasuke z grymasem, pewnie zostałabym odesłana z kwitkiem. Po cichu liczyłam, że jego humor poprawił się nieco od naszego dzisiejszego spotkania, i że nie zostanę zbyta półsłówkiem.
Odchodząc, podłapałam jeszcze zatroskane spojrzenie Naruto.
Wdech. Wydech.
Trochę szpanersko trzymałam tacę, ale miałam prawo. W końcu lekcje obsługi konsumenta nie mogły pójść na marne. Dyrektor zawsze wybitnie mnie chwalił, więc trochę się teraz popisywałam.
- Mam dla was co nieco - zachichotałam jak jakaś idiotka. Speszyłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że moje poczynania śledzą trzy pary oczu.
- A ty, to? - zaczął jeden z nieznajomych. Miał taki sam odcień włosów, co mój kolega z klasy, jednak wyglądał na starszego. Nie musiałam nawet otwierać ust, Sasuke pospieszył z pomocą.
- Nikt ważny - odpowiedział. - Masz do nas jakąś sprawę? - Pytanie skierował do mnie.
- Sasuke, nie bądź niegrzeczny w towarzystwie tak sympatycznej kobiety. Byłaś dziś u nas.
Blondyn wydawał się być znajomy, jednak nie mogłam go nigdzie wsadzić. Teraz, kiedy się odezwał, już wiedziałam. To ten dowcipniś, który otworzył mi drzwi.
- Heichou, miło mi. - Uraczył mnie szelmowskim uśmiechem, a mnie zaparło dech w piersi.
Blondyn zdecydowanie należał do grupy mężczyzn, którzy samym swoim wyglądem sprawiają, że kobiety mają mokre majtki.
- Aoi, mnie także jest miło. - Podałam mu dłoń, a moje zdziwienie sięgnęło zenitu, kiedy Heichou, niczym dżentelmen ucałował jej wierzch.
Odchrząknęłam. Tak naprawdę, nie wiedziałam co powiedzieć. W jednej chwili doświadczyłam tak wielu emocji, że najzwyczajniej w świecie zabrakło mi języka w gębie.
- Shisui – usłyszałam zza pleców blondyna. Chyba drugi kolega chciał przypomnieć o swojej obecności.
Absolutnie mi nie przeszkadzało, gdybym w tej chwili została sam na sam z Heichou. Trzeba jednak udawać, że wciąż mam jako tako kontakt z rzeczywistością.
Powtórzyłam swoje imię po raz drugi i podałam dłoń brunetowi. Nie ucałował jej jak jego poprzednik, jednak uścisnął ją delikatnie.
W końcu ktoś dostrzegł, że jestem kobietą, i że lepiej się ze mną przywitać w kulturalny sposób. Koledzy z klasy w porównaniu z tymi dwoma, to dzieciaki. Nie mogłam wyjść z podziwu, dla ich szarmanckich zachowań. Dlaczego na świecie jest niewielu takich mężczyzn?!
- Sasuke się napuszył, więc lepiej zejdźmy mu z oczu. - Heichou stanął po mojej lewej, a ja zdałam sobie sprawę z tego, jaki jest wysoki! Prawdopodobnie był podobnego wzrostu, co Uchiha. Nie było po nim widać, że jakkolwiek bał się zachowań swego znajomego – Można prosić do tańca?
Nie sposób było mu odmówić.
Blondyn w mgnieniu oka wyrwał mnie na parkiet, nie racząc choćby spojrzeniem towarzyszy.
Dziwne, odczuwałam skutki wypicia w szybkim tempie sporej - jak na mnie - ilości alkoholu, jednak w miarę zachowywałam trzeźwe myślenie. Wysokoprocentowe trunki pomagały jedynie pozbyć się wszelkich barier i ograniczeń. Bo, tak naprawdę jestem świadoma tego, że gdyby nie wypity alkohol, pewnie byłabym czerwona niczym pomidor i nie mogłabym wyjąkać ani słowa.
Zdecydowałam wykorzystać moją chwilową niedyspozycję, i nim zdołałam zapanować nad słowotokiem, zadałam pytanie:
- Czy Sasuke zawsze zachowuje się w tak specyficzny sposób wobec nieznajomych? To znaczy, on mnie zna, chodzimy razem do tej samej klasy. Chciałabym go zrozumieć.
Postawiłam na szczerość. Wiem, że nie powinnam plotkować z nowo-poznanym mężczyzną o innym, ale ciekawość zwyciężyła.
- Jest specyficzną osobą. Woli nie pakować się nowe znajomości. - zaczął poważnie. - Wybacz, za popołudnie. Podpuściłem cię z tym jego pokojem, ale chciałem zobaczyć jego reakcję.
- Żartujesz sobie ze mnie? Myślałam, że zginę.
- Też tak myślałem, ale kiedy po minucie nie wyleciałaś z wrzaskiem z jego pokoju razem z drzwiami, zdałem sobie sprawę, że może jesteś dla niego kimś więcej, niż znajomą. Wiesz, Sasuke nie zwierza mi się ze spotkań z kobietami, w ogóle. - Popatrzył na mnie zaciekawiony. - Myślę, że możesz być w jego życiu ważniejszą osobą. Oczywiście, on tego nigdy nie powie, ale tak myślę. Hej, generalnie, to mocno go zdenerwowałaś z tą pracą domową!
- Podsłuchiwałeś?! - zabrzmiało oskarżycielsko, i tak też w rzeczywistości miało być. Nie miałam przecież pojęcia, że mieliśmy z Sasuke szpiega pod drzwiami. A ten sam się z tym nie krył.
- Wybacz, z natury jestem bardzo ciekawską osobą. Tak jak teraz zresztą. Wiesz, że jednym z powodów, dla których z tobą poszedłem, jest po prostu chęć poznania cię bezpośrednio? Bo chyba nie wyobrażasz sobie, że ten młot coś by mi o tobie wyśpiewał?
Blondynowi jadaczka się nie zamykała i absolutnie nie miałam nic przeciwko temu. Naprawdę, w duchu dziękowałam, że trafiłam na tak pozytywną i wygadaną osobę. Bo od kogo mam zdobyć niezbędne informacje o Sasuke, jak nie od Heichou?
- Powiedzmy, że ci wybaczam. W zamian chcę prosić cię o przysługę. Zgadzasz się?
- Raz się żyje, dajesz. - Nawet nie udawał, że się zastanawia nad moją propozycją. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Zdążyłam już zauważyć, że raczej jest lekkoduchem.
- Przekonasz Sasuke do współpracy ze mną. Szczegółów chyba nie muszę ci tłumaczyć, prawda? - Spojrzałam mu w oczy. - W końcu ściany w waszym mieszkaniu moją uszy. - sarknęłam. Moją twarz przyozdobił uśmiech, bowiem widziałam, jak blondyn ściąga brwi w jedną linię, i analizuje swoje szanse w słownym starciu z współlokatorem. Chyba wpadł na jakiś pomysł, gdyż znacznie się rozchmurzył.
- Nie ma problemu. Umowa stoi. Tylko ostrzegam, siedzenie z nim w pokoju przez piętnaście minut, może cię wpędzić w depresję. - Mówiąc to, uśmiechał się już w ten swój charakterystyczny sposób.
Nim zdałam sobie sprawę trzecia z kolei piosenka dobiegła końca.
Mój partner co chwila rzucał zaciekawione spojrzenia to na mnie, to w stronę stolika, gdzie siedział Sasuke, i zapewne ciskał w naszą stronę błyskawicami.
- Dziękuję za dotrzymanie mi towarzystwa. Niestety, muszę już wracać do tych bufonów. Fajnie się gadało.
Nie dał mi szansy podziękować. Rozpłynął się wśród tłumu, zaraz po tym, jak ucałował moją dłoń na pożegnanie.
Intrygujący facet i materiał na przyjaciela. Nie miałam wątpliwości, że zostaniemy dobrymi znajomymi, jeśli nadarzy się ku temu okazja.
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, skierowałam kroki do mojego stolika. Rozsiadłam się wygodnie na krzesełku i rozejrzałam po sali. Na parkiecie wirowała większa część klubu, gdyż muzyka niezaprzeczalnie zapraszała do tańca. Wszyscy moim towarzysze byli rozproszeni po lokalu, jednak ja szukałam tylko jednej osoby - Ino.
Gdzież to ona znowu się straciła? Była dziś moim szoferem. Musiałam jej pilnować, jak oka w głowie, ponieważ miała większą ciągotkę do alkoholu, niż niejeden alkoholik.
Mimo ciężkich starań, nie udało mi się odnaleźć przyjaciółki w klubie. Odwiedziłam również toaletę, zapytałam znajomych, których napotkałam na swojej drodze, nawet próbowałam się dodzwonić do zaginionej. Zero odzewu. Nikt jej nie widział od czasu, kiedy zaraz po przyjściu, poszła na parkiet.
Takim oto sposobem Ino zapadła się pod ziemię.
Byłam niemal pewna, że nic tej wariatce się nie stało. Pewnie po prostu wybyła z klubu z jakimś przystojniakiem, bądź się upiła i już dawno wyszła, podpierając się o jakiegoś kolesia. Tak, obie wersje zawierały mężczyzn, gdyż Ino miała do nich taką samą słabość, jak do alkoholu.
Cholera. Dlaczego zgodziłam się z nią jechać?! Przecież tak dzieje się zawsze!
Uch, ale ze mnie idiotka.
Postanowiłam zapytać organizatora imprezy, który notabene dziwnie mi się przyglądał.
- Naruto, zapraszałeś może Sasuke? - wypowiedziałam mu pytanie wprost do ucha. Dziwne, miałam wrażenie, że lekko się zarumienił. Ale co ja tam mogę wiedzieć? Może mi się przewidziało, a poza tym we wnętrzu klubu panował mrok.
Chłopak o blond czuprynie odchrząknął, po czym odpowiedział:
- Nie, to całkowity przypadek. Dobrze wiesz, jakie mam zdanie na jego temat. - Najeżył się trochę, ale zaraz na jego twarz powrócił ten wspaniały uśmiech.
Odwzajemniłam gest, poklepałam go przyjacielsko po ramieniu, po czym ruszyłam cztery litery z krzesła. Obrałam trasę. Miałam mały problem, żeby dojść do baru, jednak utorowałam sobie drogę łokciami wśród wijących się w rytm muzyki ciał.
Barman miał urwanie głowy, więc musiałam chwilę zaczekać, aż mnie obsłuży.
Odwróciłam głowę w stronę stolików, by policzyć ile mniej więcej nas jest. Byłam ja, Ino, Naruto, Rin, Kiba, Sakura, Karin, Shikamaru. Nie miałam pojęcia, czy liczyć także Sasuke i jego dwóch kolegów, których imion jeszcze nie miałam przyjemności poznać. Nie miałam pojęcia, mimo to postanowiłam zaryzykować i postawić także im. Nie liczyłam na odwzajemnienie tego gestu, nawet nieszczególnie mi na tym zależało. Chciałam być po prostu koleżeńska. Tak przynajmniej to sobie tłumaczyłam.
Kiedy wprawnym ruchem odebrałam od barmana tacę po brzegi wypełnioną shotami, w pierwszej kolejności uraczyłam się napojem wysokoprocentowym, po czym skierowałam kroki do pierwszego stolika, przy którym siedziały między innymi Karin z Rin i Sakura. Rozdałam im trunki wolną ręką, sama częstując się od razu kolejnym.
- Zdrowie! - krzyknęłam, krzywiąc się lekko, czując gorycz alkoholu w ustach.
Udałam, że nie widzę zaciekawionych spojrzeń dziewczyn siedzących przy stoliku.
Dodawałam sobie odwagi, ot co! Za chwilę musiałam się zmierzyć z powodem mojego dzisiejszego ataku negatywnych emocji, do cholery! Potrzebowałam jakiegoś bodźca, który pozwoli zapomnieć, jak bardzo jestem zestresowana. To był najlepszy i najszybciej działający pomysł, dlatego napiłam się bez zastanowienia kolejny raz, kiedy podeszłam do mojego stolika.
- Co tak szybko zaczynasz? Kiepski dzień? - zagaił Kiba, widząc moje dzisiejsze zamiłowanie do wódki.
Czując, jak powoli ogarnia mnie wyczekiwany, błogi stan, uśmiechnęłam się do niego promiennie. Uniosłam naczynie z wysokoprocentową cieczą na wysokość głowy i wzniosłam z szatynem niemy toast. Takim oto sposobem wychyliłam kolejny kieliszek Chłopak puścił mi perskie oczko, a ja z miną męczennika odczłapałam w stronę ostatniego "przystanku".
Rzecz jasna, moja twarz zaraz zmieniła wyraz. Gdybym podeszła do Sasuke z grymasem, pewnie zostałabym odesłana z kwitkiem. Po cichu liczyłam, że jego humor poprawił się nieco od naszego dzisiejszego spotkania, i że nie zostanę zbyta półsłówkiem.
Odchodząc, podłapałam jeszcze zatroskane spojrzenie Naruto.
Wdech. Wydech.
Trochę szpanersko trzymałam tacę, ale miałam prawo. W końcu lekcje obsługi konsumenta nie mogły pójść na marne. Dyrektor zawsze wybitnie mnie chwalił, więc trochę się teraz popisywałam.
- Mam dla was co nieco - zachichotałam jak jakaś idiotka. Speszyłam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że moje poczynania śledzą trzy pary oczu.
- A ty, to? - zaczął jeden z nieznajomych. Miał taki sam odcień włosów, co mój kolega z klasy, jednak wyglądał na starszego. Nie musiałam nawet otwierać ust, Sasuke pospieszył z pomocą.
- Nikt ważny - odpowiedział. - Masz do nas jakąś sprawę? - Pytanie skierował do mnie.
- Sasuke, nie bądź niegrzeczny w towarzystwie tak sympatycznej kobiety. Byłaś dziś u nas.
Blondyn wydawał się być znajomy, jednak nie mogłam go nigdzie wsadzić. Teraz, kiedy się odezwał, już wiedziałam. To ten dowcipniś, który otworzył mi drzwi.
- Heichou, miło mi. - Uraczył mnie szelmowskim uśmiechem, a mnie zaparło dech w piersi.
Blondyn zdecydowanie należał do grupy mężczyzn, którzy samym swoim wyglądem sprawiają, że kobiety mają mokre majtki.
- Aoi, mnie także jest miło. - Podałam mu dłoń, a moje zdziwienie sięgnęło zenitu, kiedy Heichou, niczym dżentelmen ucałował jej wierzch.
Odchrząknęłam. Tak naprawdę, nie wiedziałam co powiedzieć. W jednej chwili doświadczyłam tak wielu emocji, że najzwyczajniej w świecie zabrakło mi języka w gębie.
- Shisui – usłyszałam zza pleców blondyna. Chyba drugi kolega chciał przypomnieć o swojej obecności.
Absolutnie mi nie przeszkadzało, gdybym w tej chwili została sam na sam z Heichou. Trzeba jednak udawać, że wciąż mam jako tako kontakt z rzeczywistością.
Powtórzyłam swoje imię po raz drugi i podałam dłoń brunetowi. Nie ucałował jej jak jego poprzednik, jednak uścisnął ją delikatnie.
W końcu ktoś dostrzegł, że jestem kobietą, i że lepiej się ze mną przywitać w kulturalny sposób. Koledzy z klasy w porównaniu z tymi dwoma, to dzieciaki. Nie mogłam wyjść z podziwu, dla ich szarmanckich zachowań. Dlaczego na świecie jest niewielu takich mężczyzn?!
- Sasuke się napuszył, więc lepiej zejdźmy mu z oczu. - Heichou stanął po mojej lewej, a ja zdałam sobie sprawę z tego, jaki jest wysoki! Prawdopodobnie był podobnego wzrostu, co Uchiha. Nie było po nim widać, że jakkolwiek bał się zachowań swego znajomego – Można prosić do tańca?
Nie sposób było mu odmówić.
Blondyn w mgnieniu oka wyrwał mnie na parkiet, nie racząc choćby spojrzeniem towarzyszy.
Dziwne, odczuwałam skutki wypicia w szybkim tempie sporej - jak na mnie - ilości alkoholu, jednak w miarę zachowywałam trzeźwe myślenie. Wysokoprocentowe trunki pomagały jedynie pozbyć się wszelkich barier i ograniczeń. Bo, tak naprawdę jestem świadoma tego, że gdyby nie wypity alkohol, pewnie byłabym czerwona niczym pomidor i nie mogłabym wyjąkać ani słowa.
Zdecydowałam wykorzystać moją chwilową niedyspozycję, i nim zdołałam zapanować nad słowotokiem, zadałam pytanie:
- Czy Sasuke zawsze zachowuje się w tak specyficzny sposób wobec nieznajomych? To znaczy, on mnie zna, chodzimy razem do tej samej klasy. Chciałabym go zrozumieć.
Postawiłam na szczerość. Wiem, że nie powinnam plotkować z nowo-poznanym mężczyzną o innym, ale ciekawość zwyciężyła.
- Jest specyficzną osobą. Woli nie pakować się nowe znajomości. - zaczął poważnie. - Wybacz, za popołudnie. Podpuściłem cię z tym jego pokojem, ale chciałem zobaczyć jego reakcję.
- Żartujesz sobie ze mnie? Myślałam, że zginę.
- Też tak myślałem, ale kiedy po minucie nie wyleciałaś z wrzaskiem z jego pokoju razem z drzwiami, zdałem sobie sprawę, że może jesteś dla niego kimś więcej, niż znajomą. Wiesz, Sasuke nie zwierza mi się ze spotkań z kobietami, w ogóle. - Popatrzył na mnie zaciekawiony. - Myślę, że możesz być w jego życiu ważniejszą osobą. Oczywiście, on tego nigdy nie powie, ale tak myślę. Hej, generalnie, to mocno go zdenerwowałaś z tą pracą domową!
- Podsłuchiwałeś?! - zabrzmiało oskarżycielsko, i tak też w rzeczywistości miało być. Nie miałam przecież pojęcia, że mieliśmy z Sasuke szpiega pod drzwiami. A ten sam się z tym nie krył.
- Wybacz, z natury jestem bardzo ciekawską osobą. Tak jak teraz zresztą. Wiesz, że jednym z powodów, dla których z tobą poszedłem, jest po prostu chęć poznania cię bezpośrednio? Bo chyba nie wyobrażasz sobie, że ten młot coś by mi o tobie wyśpiewał?
Blondynowi jadaczka się nie zamykała i absolutnie nie miałam nic przeciwko temu. Naprawdę, w duchu dziękowałam, że trafiłam na tak pozytywną i wygadaną osobę. Bo od kogo mam zdobyć niezbędne informacje o Sasuke, jak nie od Heichou?
- Powiedzmy, że ci wybaczam. W zamian chcę prosić cię o przysługę. Zgadzasz się?
- Raz się żyje, dajesz. - Nawet nie udawał, że się zastanawia nad moją propozycją. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Zdążyłam już zauważyć, że raczej jest lekkoduchem.
- Przekonasz Sasuke do współpracy ze mną. Szczegółów chyba nie muszę ci tłumaczyć, prawda? - Spojrzałam mu w oczy. - W końcu ściany w waszym mieszkaniu moją uszy. - sarknęłam. Moją twarz przyozdobił uśmiech, bowiem widziałam, jak blondyn ściąga brwi w jedną linię, i analizuje swoje szanse w słownym starciu z współlokatorem. Chyba wpadł na jakiś pomysł, gdyż znacznie się rozchmurzył.
- Nie ma problemu. Umowa stoi. Tylko ostrzegam, siedzenie z nim w pokoju przez piętnaście minut, może cię wpędzić w depresję. - Mówiąc to, uśmiechał się już w ten swój charakterystyczny sposób.
Nim zdałam sobie sprawę trzecia z kolei piosenka dobiegła końca.
Mój partner co chwila rzucał zaciekawione spojrzenia to na mnie, to w stronę stolika, gdzie siedział Sasuke, i zapewne ciskał w naszą stronę błyskawicami.
- Dziękuję za dotrzymanie mi towarzystwa. Niestety, muszę już wracać do tych bufonów. Fajnie się gadało.
Nie dał mi szansy podziękować. Rozpłynął się wśród tłumu, zaraz po tym, jak ucałował moją dłoń na pożegnanie.
Intrygujący facet i materiał na przyjaciela. Nie miałam wątpliwości, że zostaniemy dobrymi znajomymi, jeśli nadarzy się ku temu okazja.
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, skierowałam kroki do mojego stolika. Rozsiadłam się wygodnie na krzesełku i rozejrzałam po sali. Na parkiecie wirowała większa część klubu, gdyż muzyka niezaprzeczalnie zapraszała do tańca. Wszyscy moim towarzysze byli rozproszeni po lokalu, jednak ja szukałam tylko jednej osoby - Ino.
Gdzież to ona znowu się straciła? Była dziś moim szoferem. Musiałam jej pilnować, jak oka w głowie, ponieważ miała większą ciągotkę do alkoholu, niż niejeden alkoholik.
Mimo ciężkich starań, nie udało mi się odnaleźć przyjaciółki w klubie. Odwiedziłam również toaletę, zapytałam znajomych, których napotkałam na swojej drodze, nawet próbowałam się dodzwonić do zaginionej. Zero odzewu. Nikt jej nie widział od czasu, kiedy zaraz po przyjściu, poszła na parkiet.
Takim oto sposobem Ino zapadła się pod ziemię.
Byłam niemal pewna, że nic tej wariatce się nie stało. Pewnie po prostu wybyła z klubu z jakimś przystojniakiem, bądź się upiła i już dawno wyszła, podpierając się o jakiegoś kolesia. Tak, obie wersje zawierały mężczyzn, gdyż Ino miała do nich taką samą słabość, jak do alkoholu.
Cholera. Dlaczego zgodziłam się z nią jechać?! Przecież tak dzieje się zawsze!
Uch, ale ze mnie idiotka.
Wyszłam na chwilę przed lokal. Musiałam zaczerpnąć świeżego, rześkiego, zimowego powietrza. Zdołałam już w miarę wytrzeźwieć podczas trwania misji pod tytułem „Znaleźć Ino”. Potrzebowałam jednak trochę się uspokoić, bo mimo anielskiej cierpliwości, blondynka zdołała lekko mnie zirytować. Musiałam obmyślić plan, jak dotrzeć do domu. Nie miałam ze sobą telefonu. W torebce spoczywał jedynie portfel z dokumentami i paczka papierowych chusteczek higienicznych. Powinnam była myśleć wcześniej. Akurat muszę przyznać, że w takich sprawach nie można polegać na blondynce, co kolejny raz mi uświadomiła.
Po chwili spędzonej na zewnątrz moje ciało mocno się wyziębiło. Weszłam więc z powrotem do środka, wabiona ciepełkiem.
Stojąc przy barze, zamówiłam dla siebie jeszcze parę kolejek, które wychyliłam w rekordowym - jak dla mnie - czasie. Dobrze wiedziałam, czym to grozi, jednak mój zły humor tylko się spotęgował i musiałam czymś uciszyć narastającą irytację.
Kiedy na powrót wyszłam na parkiet, moja koordynacja ruchowa i myślenie były mocno zaburzone. Jakoś specjalnie się tym nie przejęłam, bo i po co, nie? Starałam się bawić równie dobrze, jak w towarzystwie Heichou, jednak nie wychodziło mi to tak świetnie w pojedynkę.
Nie miałam większego problemu z tym, kiedy jakiś nieznajomy zaczynał ze mną tańczyć. Momentami bardzo mi to schlebiało. Jednak stało się coś bardzo dziwnego, coś, w co nie byłam gotowa uwierzyć. Kiedy w głośnikach rozbrzmiała piosenka, której tytuł głosił „The Other Side” u mego boku pojawił się nie kto inny, jak sam Sasuke Uchiha. Nie pytajcie mnie jaki wyraz twarzy przywdziałam, ale po jego uśmieszku rozpoznałam, że takiej reakcji się spodziewał.
Dołączył się do mnie i zaczął wprawnie poruszać ciałem w rytm muzyki. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotka mnie ten zaszczyt, ale brunet chwycił moje prowadzone rytmicznymi drgnięciami biodra i odnalazł ze mną wspólny rytm. A ja, idiotka byłam wniebowzięta!
Bez problemu mogłam upajać się zapachem jego perfum, dotykać doskonale wyrzeźbionego ciała. Mogłam wpatrywać w oczy, których teraz w żadnym stopniu przede mną nie ukrywał. Mogłam to robić, ale i tak niczego nie potrafiłam się w nich doszukać. Mimo że się uśmiechał, uśmiech nie dosięgał jego oczu. Te były puste, wyzbyte z jakichkolwiek emocji, czyli zwyczajne.
Chciałam wiedzieć, co sobie o mnie myślał? Co nim kierowało? Czy chciał coś osiągnąć swym zachowaniem? Ufał mi?
Miliony pytać i zero odpowiedzi...
Nie było mi dane poskromić ciekawość. Zaraz po skończonej piosence, zostawił mnie samą, żegnając się słowami:
- Jesteś pijana.
***
Witam!
W pierwszej kolejności pragnę podziękować za miłe komentarza i wsparcie. Było to dla mnie bardzo ważne i dało mi wielkiego kopa do pisania.
Niestety, długość rozdziału, jak i styl pozostawiają wiele do życzenia, za co pragnę Was przeprosić. Chcę już dodać po prostu ten rozdział i nie martwić się terminem.
Za wszelkie błędy przepraszam. Jeśli takowe znajdziecie ( a jestem pewna, że znajdzie się ich cala masa) to proszę, dajcie mi o tym jakoś znać, a postaram się wszystko poprawić.
Nie macie pojęcia jakiego poświęcenia dokonałam, żeby rozdział opublikować w terminie, więc Wam powiem ----> Musiałam zrezygnować z wyjścia na balety! To do mnie niepodobne ;D
Ile ja się nagimnastykowałam z tym rozdziałem! Masakra. Ale tak już mam. Komputer mnie nie lubi, z tabletem się nie dogaduję, myszka spada za biurko, blogger sam publikuje rozdział... Złośliwość rzeczy martwych. Ot co!
400 wyświetleń i 2 komentarze?
Nie bać się i komentować. Nie gryzę, a każda opinia cieszy!
O, i po raz setny przepraszam za błędy. Chciałabym je wyeliminować, jednak ja już ich po prostu nie widzę. Pewnie jest masa powtórzeń, nielogicznych i wyciętych zdań. Jeśli coś zauważycie, śmiało mi to wytknijcie. Od tego też Was mam.
Oczywiście, sama też postaram się sprawdzić jeszcze parokrotnie notkę, ale jak już napisałam w komentarzu pod prologiem - jestem ślepa. (no, i może ciut leniwa).
Jeśli macie jakieś pomysły co do bloga, zakładek, linków itd, to także proszę pisać. Chętnie nauczę się czegoś nowego i skorzystam z rad bardziej doświadczonych.
Pozdrawiam i całuję ;*
Ohayo. :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały..
Co mogę powiedzieć? Ten pomysł z pracą domową, którą Sakura ma zrobić razem z Saskiem wydaje mi się nieco ściągnięty z Akemii (Get Around This). No, ale może tylko mi się wydaje.
Masz bardzo dobry styl, ładnie opisujesz sytuacje, emocje.
Bledy zdazaja sie bardzo rzadko, a rozdzialy sa dlugie.^^
Co do fabuly..
Zastanawiam sie czy Sakurze uda sie jakos dotrzec do Saska, no i jak to wszystko sie skonczy. Ciekawe co takiego w jego zyciu sie stalo, ze odpycha wszystkich od siebie.
No i ta pijana Sakura... rzadko spotykane xD haha.
Fajnie, ze z nia tanczyl a potem sb poszedl.. -.- Ech, faceci.
Wiesz co jest w tym wszystlim najlepsze... ze kilka dni temu zalozylam bloga z tytulem "Bury all your secrets in my skin, come away with innoceance and leave me with my sins." Boze, kocham ta piosenke. Snuff wymiata! ♥
No coz, do nastepnego rozdzialu.
Pozdrawiam. ;3
Witam.
UsuńPrzyznaję bez bicia, że pomysł z pracą domową nie jest do końca moim pomysłem. Akemii jest świetną pisarką i bardzo zazdroszczę jej talentu.
Podziękował za miłe słowa :-*
Ii tak, Snuff wymiata!
Niestety, muszę wspomnieć, że głowna bohaterka ma na imię Aoi, nie Sakura. :-)
Pozdrawiam.
Ale pożegnanie! Haha, cały Sasuke.
OdpowiedzUsuńŚwietna historia!
Dodaję cię do linków i czekam na kolejną notkę.
Witam nowego czytelnika :-) cieszę się, że historia się podoba.
UsuńMyślę, że nowy rozdział powinien się ukazać w przyszłym tygodniu i nie będziecie musieli na niego długo czekać.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
Jestem wniebowzięta tą historią, czegoś takiego było mi potrzeba, przyjemnej odskoczni od świata ninja, z ciekawą bohaterką i oczywiście Sasuke <3 Na samym początku zastanawiałam się kto Aoi otworzył drzwi, Itachi a może Naruto,Deidara bo nieszczególnie opisałaś tą postać i byłam zaskoczona kiedy stworzyłaś nową, przyjemną dla oka i wyobraźni. I tu mam pytanie czy zamierzasz jakoś uwzględnić Itachiego w swoich opowiadaniach? A do samej treści nie mam większych zastrzeżeń, więc oczekuję na kolejną część. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, jeśli komuś podoba się to, co piszę.
UsuńOczywiście Itachi się pojawi. Wielbię go prawie tak samo, jak Sasuke, więc nie może go zabraknąć. ;)
Heichou stworzyłam na podobieństwo mojego dobrego znajomego, więc bardzo się cieszę, że podoba Ci się ta postać ;)
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu. Właśnie się za niego zabieram.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za komentarz ;*
Czemu Aoi tak szybko odpuściła? Tak szybko wyszła? Hmm.
OdpowiedzUsuń"Oj żarty się mnie dzisiaj trzymały." - Tu się aż uśmiechnęłam xd
Często mieszasz czasy - przeszły z teraźniejszym - co jest błędem, ale... ja też to robię ;__; Mówię ci to bo wypada, ale mi to nie przeszkadza xd
"założyłam najlepszą piżamę" - nocny wybieg, coś? xD
Aoi nie ma rodziców? Jest chyba w technikum, bądź liceum i mieszka sama?
Przydałby się gdzieś opis wyglądu bohaterki. Nie wiemy, czy dziewczyna z nagłówku, to Aoi.
Oj, tak. Blondyni <33 Imai kocha blondynów, a jedynym wyjątkiem jest jej mąż Itachi będący brunetem. Tak czy siak, ogromny plus za blondyna <3
Więc. Ekhm, ekhm *teatralne chrząknięcie*
Piszesz lepiej, niż za ostatnim razem, kiedy sprawdzałam twój staary rozdział. Jest poprawa, choć nadal widzę powtórzenia i niewyjustowany tekst ;_;
Akcja dzieje się za szybko. Zdecydowanie za szybko. Skupiasz się na ogólnym wrażeniu czytelnika po ogarnięciu całej notki, pomijając szczegóły. Aoi powinna robić coś, co niekoniecznie jest związane z samym Sasuke. W pierwszym rozdziale on zdążył ją już obmacać i przetańczyć z nią piosenkę, a ona widzieć go prawie nago, wparować mu do domu, poznać znajomych i poderwać jednego z nich. No powiem ci, że narzuciłaś sobie porządnego speeda.
Jutro oczekuj mnie pod rozdziałem drugim B|